Chciałbym w tym poście napisać trochę więcej o tym, czym w mojej opinii jest nasz cień. Jaką odgrywa rolę w kontekście naszego wzniesienia świadomości. Aspekt cienia istnieje w każdym człowieku. Nosimy go w sobie, w energetycznej matrycy swojego ciała, w swojej podświadomości, w pamięci komórkowej. W wielkim skrócie mówiąc, jest nim zapis niskowibracyjnych emocji, a także nabytych na bazie przeszłych doświadczeń, od najwcześniejszych lat naszego życia (pochodzenie może być także bezpośrednio związane ze wcześniejszymi wcieleniami), fałszywych i ograniczających przekonań. Nasz cień również może być dziedziczony po naszych przodkach, szczególnie, wtedy kiedy przeszli przez traumatyczne doświadczenia. Wszystko to jest naszymi emocjonalnymi ranami, które nosimy głęboko w sobie.
U niektórych osób ich własny cień pozostaje tak jakby uśpiony. Na dnie ich podświadomości, na najgłębszych pokładach ich istoty, mieści się schowana i upchana cała kraina cienia. U innych, cień przejmuje dowodzenie nad życiem, nieustannie warunkując zachowanie oraz samopoczucie. Z naszego cienia – tego całego noszonego balastu przeszłości – wykształcony jest nasz charakter, nasze mało pozytywne oblicze oraz usposobienie, wszystko to, co sami uważamy za swoje wady. To w naszym cieniu swoje źródło ma, każdy nasz autodestrukcyjny wzorzec zachowań tj. np. nienawidzenie, nieakceptowanie siebie, nieustanne pomniejszanie, obwinianie, osądzanie oraz karanie siebie samego. W najszerszej perspektywie cień jest określonym pasmem, przedziałem wibracyjnym, mieszczącym się poniżej poziomu określonej częstotliwości drgań.
Gdy nasz cień dochodzi do głosu, to najczęściej jawi się on pod postacią wypływających na powierzchnie naszej istoty uczuć i emocji tj. niepokój, smutku, żalu, ból, bezsilność, gniew, przygnębienie, irytacja, poddenerwowanie itd. Często w trakcie dnia doświadczamy tego wszystkiego zupełnie bez powodu. Wszystko wydaje się w porządku, lecz nagle pojawiają się tego typu odczucia. Można sobie zadawać przy tym pytania typu: Skoro mam w sobie intencję rozwoju, od dłuższego czasu pracuję nad poszerzaniem swojej świadomość, to dlaczego zdarza mi się czuć tak źle?
Stosunek do naszego cienia objawia się na dwóch poziomach. Z jednej strony mentalnie oceniamy go jako coś niechcianego, złego, gorszego i niegodnego nas. Widzimy w nim swojego wroga. Z drugiej strony taka perspektywa kształtuje nasze podejście do niego. Prowadzi to do tego, że się go wypieramy, odtrącamy od siebie, unikamy, nie chcemy mieć z nim kontaktu, zapominamy o nim, udajemy, że nie istnieje, „chowamy pod dywan”, spychamy gdzieś w najgłębsze poziomy swojego istnienia, byle się z nim nie skonfrontować, boimy się go, walczymy z nim, stawiamy mu opór, nie akceptujemy go, tłumimy go w sobie, chcemy raz na zawsze się od niego uwolnić. Gdy nasz cień dochodzi w nas do głosu, to automatycznie od razu chcemy go przestać odczuwać, chcemy poczuć się lepiej.
Tego typu postawa jest poniekąd wzorcem, któremu podlega niemalże cała ludzkość, od zarania dziejów. Przyjmowana jest ona za normalność. Nikt się nad tym zbytnio nie pochyla, nie prowadzi się w tej dziedzinie edukacji. Nie dyskutuje się o tym. Wystarczy przyjrzeć się bliżej obecnej kondycji ludzkości i zobaczyć jak wiele osób nienawidzi, tego jak się czuje, stawia temu nieustanny opór, walczy z tym.
Chciałbym teraz zachęcić Cię do innego, nowego spojrzenia na omawiany temat. Żyjemy w niezwykłych czasach. Na naszej planecie dokonuje się gruntowna przemiana ludzkiej świadomości. Jako rasa ludzka powoli przygotowujemy się do przeskoku ewolucyjnego, który za jakiś czas niewątpliwie nastąpi. Wznosimy się na wyższy poziom świadomości, co oznacza, że na Ziemi rodzi się nowy typ świadomości. Jesteś pionierem nowej świadomości, czy sobie zdajesz z tego sprawę, czy też nie. Prędzej czy później sobie to uświadomisz, mocno poczujesz w sobie.
Cały ten proces jest mocno związany z podejściem do własnego cienia. Nasze dokonujące się wzniesienie, transformacja świadomości w bardzo dużej mierze opiera się na pracy oraz relacji ze swoim cieniem. W drodze do świadomości piątego wymiaru, wznosimy się ponad istniejący w naszym umyśle dualizm/biegunowość. Dokonamy tego jeśli zintegrujemy w sobie oba bieguny: światło i cień. To w nim skrywa się nasz najwyższy potencjał duchowy, który będzie miał możliwość się w nas przejawić na wielką skalę, jeśli otworzymy się na swój cień.
Uczynimy to, jeśli zamiast wroga i czegoś niechcianego zobaczymy w nim przyjaciela, kogoś, do kogo chcemy się przybliżyć, objąć swoją uwagą, troską, zaakceptować jego istnienie, uzdrowić go, właśnie poprzez akceptację, pokochanie i przebaczenie. Jest to wielka zmiana. Nasz cień jest nami. To wystraszone, zranione, poblokowane aspekty nas samych. Jest niczym małe dziecko wołające o uwagę, potrzebujące opieki, ciepła, troski i miłości. Jak podszedłbyś do takiego dziecka? Gdybyś sam był takim dzieckiem, jak chciałbyś być traktowany? Jeśli odpowiesz sobie na te pytania, to następnie zastanów się, jak Ty sam traktujesz swój cień?
Jestem zdania, że otworzenie się ludzkości na swój własny cień jest tak naprawdę początkiem, prawdziwym zapoczątkowaniem procesu narodzin nowej ziemi, nowego świata, zupełnie innego, od tego, jaki znamy do tej pory. Ta nowa rzeczywistość będzie wyprojektowana z naszej nowej, wyższej świadomości. Jeśli chcemy zobaczyć zamiast wszechobecnego w świecie bólu i cierpienia, więcej harmonii, dobra, tym, co możemy zrobić od dzisiaj, jest transformowanie swojego cienia. Jeśli to wybierzesz dla siebie, jednocześnie taki sam rodzaj energii przekarzesz światu.
Oczywiście wymaga to wielkiej siły, determinacji i odwagi. Mowa jest o przełamaniu i zmienieniu jednego z najpotężniejszych ludzkich nawyków oraz wzorców reagowania. Czegoś, co jest tak mocno wrośnięte w naszą kulturę. Jest to pionierskim posunięciem. Niezbędny do tego jest też otwarty umysł. Głównym obliczem wzniesienia swojej świadomości, jest wzniesienie się ponad dotychczasowego siebie, pokonanie własnych barier i ograniczających wzorców, utworzenie nowego wzorca, wygenerowanie nowego impulsu dla świadomości zbiorowej.
Kiedy w prowadzimy to w praktykę, otworzymy się tak naprawdę na nasze wewnętrzne światło. Wejdziemy na autostradę ewolucji świadomości. Zaczniemy współgrać i współpracować z napływającymi do Ziemii energiami. Będziemy w stanie więcej z nich dla siebie wziąć. Popłyniemy na ich fali. One mają właśnie obecnie za zadanie wydobyć cały nasz cień na powierzchnie, w celu ostatecznego uwolnienia oraz zintegrowania, tak abyśmy mogli płynnie wejść w następny etap wznoszenia świadomości – fraktal piątego wymiaru.
Akceptując i integrując w sobie swój własny cień, otwieramy się na mieszkającą w nas boskość. Tym samym uznajemy swoją boskość. Rozpoczęcie pracy ze swoim cieniem oznacza dokonanie świadomego wyboru, aby odkryć i poznać boskość w sobie. Odbywa się również wtedy w nas transformacja z ofiary (którą jesteśmy, gdy kieruje naszym życiem, przejmuje nad nami kontrolę nasz „niechciany” cień) w istotę twórczą (decydującą się zintegrować aspekt swojego cienia), która stoi za kierownicą swojej ewolucji, decyduje się podnosić swoją świadomość. Obejmując własny cień uwagą, szacunkiem i miłością, sami stajemy się źródłem miłości. Przestaje istnieć w naszym umyśle podział na to, co jest w nas złe i niechciane, a co dobre i mile widziane. Roztapia się to i przeinacza w jedno, pod wpływem naszej czułej, miłującej świadomej obecności. Wznosimy się tym sposób poza dualizm/biegunowość, które są stwarzany wyłącznie przez nasz umysł. Dzięki temu wznosimy się ponad dramat i iluzję trzeciego wymiaru.
Pokochanie i uszanowanie własnego cienia, jednoznacznie otworzy nas na nasz duchowy potencjał, który jest w nas uśpiony. Istniejące w nas pokłady cieniu tworzą po prostu blokady w przepływie energii. Te ciemne, nieobjęte akceptacją i miłością obszary powodują, że światło nie może w pełni w nas się przejawić. Dlatego odblokowanie naszego duchowego potencjału, bezpośrednio jest związane z odblokowaniem uwięzionej energii cienia. Gdy tego dokonujemy, to uwalniamy energię ze swojej starej struktury, pozwalając jej powrócić w nas do czystej postaci, tak aby służyła nam ona w nowy sposób. Ten alchemiczny proces nie dopełni się w nas, dopóki nie pozwolimy starej, skostniałej energii się uwolnić ze swojej struktury. Kluczem do tego zawsze będzie odbywające się z naszej strony odpuszczenie, pozwolenie starej energii odejść. Wtedy zbudujemy w sobie przestrzeń, na pojawienie się potencjału świadomości naszej pięciowymiarowej jaźni, która jest energią przynależną do obecnych czasów.
Jeśli mocą swojej miłości skierujemy uwagę, intencję zharmonizowania oraz uwolnienia na istniejący w nas cień, zaczniemy poprzez ośrodek naszego serca wpuszczać, pochodzące od naszego źródła, transformujące cień światło. Spowoduje to znaczne otworzenie się naszego serca. Automatycznie podnosi to również wibrację naszego ciała. Rozświetlimy się od środka, staniemy się gotowi przyjmować coraz to wyższe porcje światła, napływającego do nas od naszej wyższej jaźni. Będziemy się dostrajać do częstotliwości wyższego ja. Może brzmieć to, jak paradoks, ale aby otworzyć się na doświadczenie w sobie tego, co jest najjaśniejsze, trzeba zwrócić się (pokochać, uszanować i zaakceptować) w kierunku tego, co jest w nas najciemniejsze. Światło i cień są tym samym, innymi obliczami wszystkiego, co jest.
Poza naszą percepcją, poza naszym umysłem, istnieje przynależna każdemu człowiekowi przestrzeń potencjałów i talentów piątego wymiaru. Wiele osób czuje mocno w sobie, że lada moment rozpoczną całkiem nowy etap w swoim życiu, związany z pracą na rzecz podnoszenia zbiorowej świadomości. Często takie osoby nie wiedzą jak w sobie odkryć nowe możliwości, jak się do nich dostać. Moim zdaniem właśnie praca ze swoim cieniem jest tą czynnością, która zaprowadzi człowieka do jego wrodzonych, uśpionych duchowych talentów. Nie do końca trzeba wiedzieć, co się będzie robić na nowej ziemii. Skup się na integracji swojego cienia, utrzymuj czystą intencję bycia na linii czasowej planetarnego wzniesienia, a wszystko przyjdzie do ciebie naturalnie, w odpowiednim czasie. Pamiętaj o tym, aby za każdym razem, gdy się czujesz gorzej, zadać sobie pytanie „jaki mam stosunek do obecnego we mnie uczucia?”. Tego typu pytanie jest nawigacją do Twojego duchowego dziedzictwa.
Bardzo ważny temat, dziękuję <3
Dziękuję również 🙂
Cudny artykul! 💚
Wielkie dzięki 🙂
Kompendium wiedzy na temat „cienia”. Dziękuję za ten i pozostałe artykuły.
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Bardzo lubię czytać Twoje teksty. Są naprawdę w „10”. Pomijając wartość merytoryczną Twoich tekstów, podziwiam Cię za precyzję słowa. A to już jest DAR. Brawo Ty! Pisz, pisz, jak najwięcej. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję pięknie za te szczere słowa 🙂 Również pozdrawiam 🙂
Artykuł zaczyna mówić o cieniu, a zaraz potem okazuje się, że nie chodzi faktycznie o cień. Tylko o co ? Autor natomiast opisuje różne „jego” właściwości, definiuje niejasno jako „zapis niskowibracyjnych emocji, a także nabytych na bazie przeszłych doświadczeń, od najwcześniejszych lat naszego życia (…), fałszywych i ograniczających przekonań”.
Można mniej więcej zrozumieć, co autor ma na myśli mówiąc „cień”. Jednak tylko mniej więcej, a więc jest spory margines indywidualnych interpretacji dla każdego czytelnika. To dla mnie nadużycie.
To co ja zrozumiałem jako „cień” wolałbym nazwać jako „warownia” szatana, którą może mieć każdy z nas. Może być większa („cała kraina”) lub mniejsza, może być od dawna lub nie, możemy być świadomi jej istnienia lub nie. Warownia, która kryje się w naszym sercu, świadomości lub podświadomości, z której łatwo ma do nas dostęp ZŁY. Atakuje nas często w najmniej dla nas spodziewanych momentach, w sposób jaki opisuje artykuł.
Jeśli jesteśmy świadomi istnienia warowni w nas, to powinniśmy się z nią „rozprawić”. Jeśli nie czujemy jej, to powinniśmy przejrzeć nasze uczynki, intencje, myśli i sprawdzić, czy nie tkwi w nas jakaś ukryta.
Uważam, że absolutnie nie powinniśmy wdawać się w relację z naszym „cieniem”, bo tym samym wchodzimy w relację ze ZŁEM. Tak samo jak nie powinniśmy warowni wykorzystywać do wzrostu duchowego, bo może on iść w ZŁYM kierunku.
Rady typu, że „zobaczymy w nim przyjaciela, kogoś, do kogo chcemy się przybliżyć, objąć swoją uwagą, troską, zaakceptować jego istnienie, uzdrowić go, właśnie poprzez akceptację, pokochanie i przebaczenie” uważam za nieodpowiedzialne i BARDZO NIEBEZPIECZNE. Zgadzam się ze zdaniem „Jestem zdania, że otworzenie się ludzkości na swój własny cień jest tak naprawdę początkiem, prawdziwym zapoczątkowaniem procesu narodzin nowej ziemi, nowego świata, zupełnie innego, od tego, jaki znamy do tej pory.”. Tylko, że ta nowa ziemia będzie królestwem szatana.
Rada, by wznieść się ponad dotychczasowego siebie, to nic innego jak próba postawienia człowieka ponad Boga, stworzenia nad stworzycielem, niczym garnka nad garncarzem. Rada, by pokonać ograniczające wzorce, to próba namawiania odwrócenia się od autorytetu Boga. Niewidzialne siły (lub energia jak ktoś woli) nie zawsze pochodzą od Boga. Jeśli „popłyniemy na ich fali”, to możemy obudzić się z ręka w nocniku. Jeśli w ogóle się obudzimy, bo żeby się obudzić trzeba najpierw zasnąć. Wtedy na prawdę możemy „wydobyć cały nasz cień na powierzchnie”, a wtedy to już chyba nas tam nie będzie. Będziemy jak zombi, staniemy się marionetkami w rękach szatana.
Zgadzam się z tym, że w ludziach jest pierwiastek boski (jesteśmy stworzeniem Boga) oraz szatański (szatan rządzi światem). Zgadzam się też z tym, że powinniśmy dokonać świadomego wyboru. Oby tylko dobrego. Zgadzam się też z tym, że wyrzucając z siebie jeden z pierwiastków, możemy zrobić miejsce dla drugiego. Oby nie ZŁEGO !
Nie zgadzam się z tym, że każdy człowiek ma w sobie „pochodzące od naszego źródła, transformujące cień światło”, że ma boską moc. Natomiast możemy być napełnieni mocą Ducha Świętego. Ale wymaga to od nas nawrócenia, by Duch powoli działał w naszych sercach i budował nas.
Zdanie „(…) aby otworzyć się na doświadczenie w sobie tego, co jest najjaśniejsze, trzeba zwrócić się (pokochać, uszanować i zaakceptować) w kierunku tego, co jest w nas najciemniejsze” – to niesamowite zwiedzenie. To tak jakby komuś wmawiać, że czarne to na prawdę jest białe.
A co to jest według autora „fraktal piątego wymiaru” ? Kolejny niejasny twór ?
Witaj, dziękuje za rozbudowany komentarz. Odpiszę na niego za dwa dni, bo narazie nie mam zbytnio czasu, aby przysiąść przy komputerze. Pozdrawiam