Jiddu Krishnamurti na temat wewnętrznej rewolucji człowieka

tumblr_m6rbvviys51rv6skio1_1280

Każdy z nas  widzi, że musi się zmienić zupełnie, aż do sedna swojej istoty. Nie może dłużej zależeć od tradycji, bo ona właśnie doprowadziła do tego kolosalnego rozleniwienia, akceptacji i posłuszeństwa. Żadną miarą nie można oczekiwać od kogokolwiek pomocy w zmienieniu siebie – ani od nauczyciela, ani od Boga, ani od religii, ani od żadnego systemu, ani od żadnego zewnętrznego nacisku czy wpływu. Cóż zatem pojąć?

Przede wszystkim czy potraficie odrzucić wszelki autorytet? Jeżeli to potraficie, oznacza to, że już pozbyliście się obawy. Cóż się wtedy dzieje? Gdy odrzucicie coś fałszywego, co nosiliście w sobie od pokoleń, gdy odrzucicie jakiś ciężar, co się wówczas dzieje? Macie wtedy więcej energii, nieprawdaż? Macie większe możliwości, macie więcej siły i energii życiowej, jesteście bardziej przedsiębiorczy. Jeżeli tego nie czujecie, oznacza to, że nie odrzuciliście jeszcze brzemienia, nie pozbyliście się balastu autorytetu.Gdy go jednak zrzucicie i będziecie mieć w sobie energię, która w ogóle nie zna  strachu – strachu przed omyłką, strachu przed zrobieniem czegoś dobrego lub złego – to czy sama ta energia nie będzie przeobrażeniem? Potrzeba nam ogromnej ilości energii, a my ją rozpraszamy przez strach. Jednak w chwili gdy jest ona w nas – a rodzi się ona z odrzucenia wszelkiej formy strachu – sama ta energia powoduje radykalną przemianę wewnętrzną.

Tak więc pozostawieni jesteście samym sobie -i taka jest sytuacja człowieka, który traktuje ten problem poważnie. Gdy już nie oglądacie się na nikogo i od nikogo nie oczekujecie pomocy, wtedy jesteście na tyle wolni, by dokonywać odkryć. Wolność wyzwala też energię, a wolność nie może zrobić nic złego. Wolność jest zupełnie różna od buntu. Gdy w kimś jest wolność, nie ma mowy o czynieniu dobra i zła. Jesteście wolni i  z tego centralnego punktu działacie. Od tej chwili nie ma strachu, a umysł, który się nie boi, jest zdolny do wielkiej miłości. A miłość może czynić, co zechce.

To też wypada nam teraz się uczyć siebie samych – nie opinii mojej czy jakiegoś psychoanalityka lub filozofa, bowiem gdy uczymy się według kogoś innego, uczymy się tylko jego, a nie siebie. Przystępujemy zatem do uczenia się tego, czym aktualnie jesteśmy. Zrozumiawszy, że chcąc dokonać całkowitej przemiany w strukturze swojej psychiki, nie możemy opierać się na żadnym zewnętrznym autorytecie, spotkamy się z nieskończenie większą trudnością odrzucenia swego własnego wewnętrznego autorytetu, autorytetu swych odrębnych, drobnych doświadczeń i nagromadzonych opinii, wiedzy, pojęć i ideałów.

Aby być wolnym od wszelkiego autorytetu, własnego i cudzego, trzeba umrzeć dla wszystkiego co wczorajsze tak, aby wasz umysł był zawsze świeży, zawsze młody, nieskalany – pełen energii i pasji. Tylko w tym stanie człowiek się uczy i obserwuje. Do tego potrzeba wielkiego stopnia czujnej świadomości, świadomości tego, co się w nas dzieje, bez poprawiania czegokolwiek i osądzania, co być powinno, albowiem w chwili, gdy cokolwiek poprawiacie, ustanawiacie zarazem nowy autorytet, nową cenzurę.

By podjąć taką podróż, musimy czuć się lekko; nie możemy dźwigać brzemienia opinii, przesądów i wniosków – całego starego wyposażenia, zgromadzonego w ciągu ostatnich dwóch lub wielu tysięcy lat. Zapomnijcie o wszystkim, co wiecie o sobie; zapomnijcie o wszystkim, co kiedykolwiek myśleliście o sobie; startujemy z miejsca, w którym nic o sobie nie wiemy.

mind2

Widzicie więc, że nie możecie się na nikim oprzeć. Nie ma przewodnika, nie ma nauczyciela, nie ma autorytetu. Jesteście tylko wy – wasz stosunek do innych ludzi i do świata – poza tym nie ma nic. Zrozumienie tego albo wywoła w was wielką rozpacz, z której zrodzi się cynizm i rozgoryczenie, albo też spoglądając prosto w twarz rzeczywistości, ujrzycie, że nikt inny, tylko wy jesteście odpowiedzialni za świat, za samych siebie, za to, co myślicie, co czujecie i co robicie. Zniknie wtedy wszelkie litowanie się nad sobą. Zazwyczaj bowiem dobrze się czujemy, mogąc zrzucić winę na innych ludzi, a jest to tylko forma litowania się nad sobą samym […]

Muszę stać się świadomy całego pole swojego „ja”, będącego świadomością jednostki i społeczeństwa. Tylko wtedy, gdy umysł wykracza poza indywidualną i społeczną świadomość, mogę być dla siebie światłem, które nigdy nie gaśnie.
Jednak jak możemy być wolni, by patrzeć i uczyć się, jeśli umysł nasz od chwili urodzenia aż do śmierci jest urabiany przez określoną kulturę zgodnie z jej ciasnym wzorcem? W ciągu wielu stuleci zostaliśmy uwarunkowani narodowością, kastą, klasą społeczną, tradycją, religią, językiem, wychowaniem, literaturą, sztuką, obyczajem, konwenansem, propagandą wszelkiego rodzaju, ekonomicznym naciskiem, spożywanym pokarmem, klimatem, w jakim żyjemy, naszą rodziną, naszymi przyjaciółmi, naszymi doświadczeniami – jednym słowem wszelkim wpływem, jaki potrafimy wymyślić. Dlatego właśnie nasza odpowiedź na każdy problem jest uwarunkowana.

Czy jesteś świadomy tego, że jesteś uwarunkowany? To pierwsze pytanie, jakie powinieneś sobie postawić, zanim spytasz siebie o to, jak uwolnić się od swojego uwarunkowania. Czy wiesz, że nawet gdy patrzysz na drzewo, mówisz „to jest dąb” lub „to jest drzewo bananu”, użycie nazwy drzewa należącej do wiedzy botanicznej tak warunkuje twój umysł, że słowo wchodzi pomiędzy ciebie a właśnie widziane drzewo. By wejść kontakt z drzewem, musisz położyć na nim dłoń, a słowo w tym dotknięciu nic ci nie pomoże.

Większość z nas idzie przez życie nieuważnie, reagując bezmyślnie, podobnie jak środowisko, w którym się wychowaliśmy. Takie reakcje stwarzają tylko nowe więzy, nowe uwarunkowania. Z chwilą jednak, gdy zwrócimy całą uwagę na swoje uwarunkowania, nagle zobaczymy, że jesteśmy wolni od przeszłości, że odpada ona od nas zupełnie naturalnie.

Czy przeprowadziliście kiedyś eksperyment, który polega na patrzeniu na jakiś konkretny przedmiot, na przykład drzewo, z pominięciem wszelkich skojarzeń, wszelkiej posiadanej o nim wiedzy, wszelkiego osądu, wszelkich słów, które stwarzają barierę pomiędzy wami i drzewem i nie pozwalają widzieć go takim jakim teraz jest? Spróbujcie, a zobaczycie, co się dzieje, gdy obserwujecie drzewo całą swą istotą z całą swą energią. W tej intensywności odkryjecie, że nie ma w ogóle obserwatora. Jest tylko uwaga. To tylko w stanie nieuwagi istnieje obserwator i przedmiot obserwowany. Gdy patrzycie na coś z pełną uwagą, wówczas nie ma miejsca na koncepcje, formuły czy pamięć.

tree1

Tylko taki umysł, który patrzy na drzewo, gwiazdy lub lśniące wody reki z całkowitym zapomnieniem o sobie, wie, czym jest piękno. I jeśli my w tej chwili tak patrzymy, to znajdujemy się w stanie miłości. Na ogół rozpoznajemy piękno przez porównanie lub dzięki skojarzeniu Znaczy to, że przypisujemy piękno przedmiotowi. Widzę budynek i uznaję, że jest piękny, a piękno orzekam na podstawie znajomości architektury, jak również przez porównanie danego budynku z innymi, które widziałem. Ale oto pytam siebie: „Czy istnieje piękno bez przedmiotu?”. Gdy obserwator jest cenzorem, eksperymentatorem, myślicielem, wówczas nie ma piękna, bo piękno jest czymś zewnętrznym, czymś, na co obserwator patrzy i co osądza. Lecz gdy nie ma obserwatora – a to wymaga medytacji i poszukiwań – wówczas istnieje piękno bezprzedmiotowe.Piękno leży w całkowitym zapomnieniu obserwatora o sobie i o przedmiocie.

Oto jesteście na przechadzce sami lub z kimś, i nagle milkniecie. Otacza was przyroda, nie ma szczekającego psa, nie hałasuje przejeżdżający wóz, nie słychać nawet szczebiotu ptaka. Pogrążeni jesteście w całkowitym milczeniu i otaczająca was przyroda także milczy. W tym stanie zarówno milczenie obserwatora, jak i milczenie przedmiotu obserwowanego, kiedy to obserwator nie ujmuje tego, co obserwuje, w formę myśli – w takim milczeniu istnieje odmienna jakość piękna. Nie ma ani przyrody, ani obserwatora. Jest tylko stan umysłu całkowicie, kompletnie samotnego. Umysł jest samotny, nie osamotniony, jest samotny w ciszy i ta cisza jest pięknem. Gdy kochacie, czy jest wtedy obserwator? Obserwator jest w was tylko wtedy, gdy miłość jest pożądaniem i przyjemnością.

Tylko wtedy, gdy oglądamy obraz bez żadnych uprzednich pojęć czy wyobrażeń o nim, możemy bezpośrednio zetknąć się z nim. Wszystkie nasze spostrzeżenia są w istocie rzeczy wyobrażone. To znaczy opierają się na wytworzonym przez myśl wyobrażeniu. Jeśli ja mam pewne wyobrażenie o was, a wy macie o mnie, to naturalnie nie widzimy się wzajemnie takimi, jakimi jesteśmy. Widzimy wyobrażenia, które stworzyliśmy o sobie wzajemnie, a które nie pozwalają nam nawiązać kontaktu. Dlatego nasze stosunki są niewłaściwe. […]

Sama uwaga jaką obdarzysz jakiś problem, stanowi energię, która rozwiązuje ten problem. Gdy obdarzysz coś pełną uwagą – mam na myśli wszystko w tobie – wówczas nie ma obserwatora. Istnieje tylko stan uwagi, będący totalną energią. A ta totalna energia jest najwyższą formą inteligencji. Naturalnie ten stan umysłu musi być zupełnym milczeniem, a to milczenie, ta cisza, zjawia się wtedy, gdy jest pełnia uwagi, a nie wymuszona cisza. Całkowite milczenie, w którym nie ma ani obserwatora, ani obserwowanego przedmiotu, odnosi się do najwyższej postaci umysłu. Co się jednak dzieje w tym stanie, tego nie można wyrazić słowami, gdyż słowa nie oddają rzeczywistości. By odkryć to dla siebie, musisz przez to przejść.

space_the_milky_way_in_the_night_sky_052629_

Gdy patrzysz na gwiazdy, jesteś tym, który patrzy na gwiazdy na niebie. Niebo zasypane jest błyszczącymi gwiazdami, powietrze jest chłodne, a ty jesteś obserwatorem, myślicielem z bolejącym sercem. Ty, środek stwarzający przestrzeń. Nigdy nie zrozumiesz przestrzeni pomiędzy sobą a gwiazdami, pomiędzy sobą a swą żoną lub mężem, czy przyjacielem, ponieważ nigdy nie patrzyłeś bez wyobrażeń i dlatego nie wiesz, czym jest piękno lub czym jest miłość. Mówisz o tym i piszesz, ale – jeśli nie brać pod uwagę rzadkich chwil zapomnienia o sobie – nigdy ich nie poznałeś. Dopóki istnieje środek stwarzający wokół siebie przestrzeń, dopóty nie ma miłości  ani piękna. Gdy nie ma centrum ani obrotu gwiazd wokół niego, jest miłość. A gdy kochasz, jesteś piękny.

Gdy patrzysz na twarz przed sobą, patrzysz z centrum, a centrum stwarza przestrzeń pomiędzy jedną a drugą osobą, i dlatego nasze życie okazuje się tak puste i bezlitosne. Nie można pielęgnować miłości lub piękna ani też wynaleźć prawdy, lecz gdy stale masz pełną świadomość tego, co robisz, możesz pielęgnować właśnie tą czujną świadomość samego siebie. Dzięki świadomości samego siebie zaczniesz dostrzegać naturę przyjemności, pragnienia i smutku, a także całą samotność człowieka i nudę. Wtedy też zaczniesz przezwyciężać rzecz zwaną przestrzenią.

Gdy pomiędzy tobą i obserwowanym przedmiotem jest przestrzeń, wtedy widzisz, że nie ma w tobie miłości, choćbyś jak najusilniej starał się reformować świat lub wprowadzać nowy ład społeczny i ulepszenia, bez miłości będziesz powodować tylko udrękę. Wszystko zależy więc od ciebie. Nie ma mistrza, nie ma nauczyciela, nie ma nikogo, kto by wam powiedział, co robić. [..]

Społeczeństwo z jego niekończącymi się wojnami to coś przerażającego, bez względu na to, czy agresja ma charakter ofensywny czy defensywny. Potrzeba nam czegoś całkowicie nowego, rewolucji, przemiany w samej psychice.Stary umysł nie może żadną miarą rozwiązać problemu międzyludzkich stosunków. Stary umysł jest azjatycki, europejski, amerykański albo afrykański. Pytamy więc, czy jest możliwe dokonanie zmiany w samych komórkach mózgu?

Teraz, gdy zrozumieliście siebie lepiej, zapytajmy siebie samych jeszcze raz, czy możliwe jest dla ludzkiej istoty prowadzącej swe codzienne życie w tym brutalnym, pełnym gwałtu, bezlitosnym świecie, w świecie, który jest coraz bardziej sprawny, a wskutek tego coraz bardziej bezlitosny, czy jest dla istoty ludzkiej możliwe dokonanie rewolucji nie tylko w jej zewnętrznych stosunkach, ale w całej dziedzinie jej myślenia, uczuć, działania i reagowania?

Sądzę, że możesz wpłynąć na świat, jeśli nie ma w tobie skłonności do  gwałtu, jeśli każdego dnia wiedziesz życie pełne pokoju, życie bez współzawodnictwa, ambicji, zawiści, życie, które nie rodzi wrogości. Mały płomyk może się zmienić w płomień. Doprowadziliśmy świat do obecnego stanu chaosu przez swoją egocentryczną działalność, przez swe przesądy i uprzedzenia, przez swe nienawiści i nacjonalizm. Gdy mówimy, że nie możemy nic poradzić na to, akceptujemy bezład w nas samych jako nieunikniony. Rozszczepiliśmy świat na części, a jeśli my sami jesteśmy rozbici, pokawałkowani, to również nasze stosunki ze światem są porozbijane. Natomiast gdy działając, działamy całkowicie, wówczas nasze stosunki ze światem ogarnia rewolucja.

W końcu każdy ruch, który jest coś wart, każde działanie mające głębokie znaczenie, muszą zacząć się w każdym z nas. Muszę się najpierw sam zmienić, muszę poznać, jaka jest natura moich stosunków ze światem. W samym tym poznawaniu jest działanie, dlatego ja sam, jako istota ludzka żyjąca w świecie, wnoszę odmienną jakość, a jakością tą jest, jak sądzę, jakość religijnego umysłu.

Umysł religijny jest czymś całkowicie różnym od umysłu wierzącego w religię. Nie możecie być religijni, a równocześnie być hindusami, muzułmanami, chrześcijanami czy buddystami. Umysł religijny nie szuka wcale, nie eksperymentuje z prawdą. Prawdy nie może dyktować wasza przyjemność ani ból, wasze uwarunkowanie hindusa czy wyznawcy jakiejkolwiek innej religii. Umysł religijny jest stanem umysłu, w którym nie ma strach, a zatem i wiary w cokolwiek, lecz tylko to, co jest – co teraz jest.

W umyśle religijnym pojawia się ów stan milczenia, który już omawialiśmy, a który nie jest wytworem myśli, lecz wynikiem czujnej świadomości będącej medytacją, w której nieobecny jest podmiot medytujący. Milczenie, w którym nie ma konfliktu, jest stanem energii. Energia jest działaniem i ruchem. Wszelkie pragnienie jest energią. Wszelka myśl jest energią. Wszelkie życie jest energią. Jeśli tej energii pozwala się płynąć bez jakichkolwiek przeszkód, bez tarcia i bez konfliktu, to ta energia jest bezgraniczna, nieskończona. Gdy nie ma tarcia, nie ma ograniczenia energii. To tarcie narzuca energii ograniczenie. Dlaczego wobec powyższego istota ludzka, mimo że już to zrozumiała, wciąż powoduje tacie w przepływie energii? Dlaczego wprowadza tarcie w tym ruchu, który nazywamy życiem? Czy czysta energia, bez ograniczeń, jest dla niej tylko pojęciem? Czy nie ma realnego bytu?

1705598

Potrzebujemy energii nie tylko po to, by dokonać w sobie całkowitej rewolucji, ale także w celu badania, przyglądania się, działania. Jeżeli w jakichkolwiek naszych stosunkach istnieje tarcie, czy to między mężem a żoną, mężczyzną a mężczyzną, czy to między jednym a drugim społeczeństwem, jednym i drugim krajem lub jedną a drugą ideologią, jeśli istnieje jakiekolwiek wewnętrzne tarcie lub konflikt w dowolnej postaci, choćby najmniejszy, to następuje utrata energii.

Jeżeli istnieje luka czasowa pomiędzy obserwatorem a obserwowanym przedmiot, powoduje ona tarcie, zatem stratę energii. Energia osiąga swój szczyt, gdy obserwator jest przedmiotem obserwacji. W tym stanie nie ma luki czasowej. Energia działa wtedy bez strat i znajduje sobie własne ujście, bo wówczas nasze „ja” nie istnieje.

Potrzeba nam ogromnego zasobu energii, aby zrozumieć zamieszanie, w którym żyjemy. Czy możemy być wolni tak, aby umysł mógł się całkowicie odnowić, być wrażliwi, czujni, intensywni, pojętni? Oto nasz problem. Nie ma innego problemu, bowiem nowy umysł może podołać każdemu problemowi. Oto jedyne pytanie, które musimy sobie zadać. Czy potraficie więc być całkowicie wyciszeni, całkowicie spokojni, bez myśli i bez strachu, a zarazem niezwykle namiętnie żywotni?

Taki stan umysłu, kiedy nie jest już on zdolny do starania się o coś, oznacza umysł prawdziwie religijny. W tym stanie umysłu możecie dotrzeć do tego, co jest nazywane prawdą, rzeczywistością, szczęściem, Bogiem, pięknem lub miłością. Tego stanu nie możecie zaprosić do siebie. Proszę, zrozumcie ten prosty fakt. Nie można tego stanu zaprosić, nie można go szukać, bo umysł jest zbyt ograniczony, za mały, uczucia są zbyt liche, sposób waszego życia jest zbyt powikłany, by zaprosić coś tak ogromnego, niezmierzonego, do swego małego domku, do tego małego zakątka życia, zdeptanego i zaplutego.

Powstaje więc pytanie, czy możliwe jest dojście do tego stanu umysłu bez zapraszania g, czekania na niego, szukania czy badania go? Czy może się to stać tak, jak zjawia się powiew zimnego wiatru, gdy zostawiacie otwarte okno? Nie można zaprosić wiatru, ale musicie zostawić otwarte okno. Nie znaczy to przecież, że czekacie. To nie znaczy, że musicie się otworzyć, aby otrzymać. Byłby to tylko inny rodzaj myśli. Czy zadaliście sobie kiedykolwiek pytanie, dlaczego ludziom brakuje tego stanu umysłu? Rodzą dzieci, utrzymują stosunki seksualne, starają się być delikatni, potrafią dzielić się po koleżeńsku, żyć w przyjaźni i solidarności, lecz dlaczego nie są w tym stanie umysłu?

Dlaczego człowiek, który żyje od milionów lat, nie osiągnął tego stanu umysłu, tego niezwykłego, nieprzemijającego kwiatu? Dlaczego wy, ludzie tak zdolni, sprytni, inteligentni, ciągle współzawodniczący ze sobą, dysponujący tak cudowną technologią, że sięga ona już niebios, dostaje się pod ziemię i w głębiny mórz, wynajdujecie mózgi elektroniczne – dlaczego nie osiągnęliście tej jedynej rzeczy, która ma sens? Nie wiem, czy kiedykolwiek zastanowiliście się poważnie, dlaczego wasze serce jest puste. Jaka byłaby twoja odpowiedź, gdybyś zadał sobie to pytanie, twoja szczera odpowiedź, bez wykrętów? Odpowiedź twoja zależałby od intensywności zadawania sobie tego pytania i od stopnia ponaglenia. Tobie jednak brakuje intensywności i nic cię nie nagli, a to dlatego, że nie ma w tobie energii, tej energii, która jest żarliwością. Nie możesz znaleźć żadnej prawdy bez tej żarliwości, bowiem to za nią stoi pasja – ale pasja, w której nie kryje się żaden brak. Żarliwość, pasja – to cechy raczej przerażające, bo jeśli je masz, to nigdy nie wiesz, dokąd cię poniosą.

Tym samym dopiero wtedy gdy cały swój umysł, serce, nerwy, oczy, całą swą istotę poświęcisz dla sprawy odnalezienia drogi życia, zobaczenia tego, co teraz jest, i wyjścia poza to, dla zupełnej, całkowitej negacji życia, jakie prowadzisz, a przez to i dla zaprzeczenia brzydocie i brutalności tego życia, dopiero wtedy narodzi się nowe. I nigdy się o tym nie dowiesz. Człowiek, który wie, że milczy, który wie, że kocha, nie wie, ani co to jest milczenie, ani co to jest miłość.”

Jiddu Krishnamurti – „Wolność od znanego”; 1969 r.

jiddu1

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *