Moja historia

Po okresie urlopowania oraz po słodkim cieszeniu się z nic nie robienia, a także po ogólnym delektowaniu się „byciem”, pora wrócić do regularnego pisania 😉

—————————————————————————————-

88058_drogi_promienie_slonca

Postanowiłem, że przed napisaniem trzeciej części wpisu o podnoszących się wibracjach Planety, opublikuję bardziej osobistego posta, w którym dowiecie się trochę więcej o mnie. W życiu codziennym raczej niewiele sam z siebie mówię na mój temat – zwyczajnie nie czuję takiej potrzeby. Bardzo za to lubię udzielać odpowiedzi na pytania dotyczące mnie. Udzielanie odpowiedzi sprawia mi dużą frajdę i jest mi miło, że kogoś to interesuje. Jak zapewne zauważyliście, do tej pory nie pisałem za wiele o moim życiu. Koncentrowałem się raczej na tematach, które mnie interesują oraz które moim zdaniem powinno się promować. Uznałem, że warto trochę to zmodyfikować – dać się poznać od strony prywatnej. Myślę, że jestem też to winien Wam. Wydaje mi się, że gdy cała wiedza czytelnika o autorze ogranicza się jedynie do tego, że jest on kimś tam żyjącym gdzieś tam, to w dość dużym stopniu przeszkadza to i utrudnia czysty odbiór tego co autor ma do przekazania. Dopiero w momencie gdy czytelnik wie jaka historia życiowa stoi za autorem, jakie doświadczenia wywarły na niego wpływ oraz jak się zmieniał na przestrzeni lat – wtedy poziom zrozumienia tego co pisze jest na pewno o wiele głębszy. Tak więc co jakiś czas będę starał się napisać o tym co się dzieje w moim życiu, coś o swoim planach, przemyśleniach oraz o tym co czuję. Formuła blogu pozostanie raczej niezmieniona, jedynie raz na kiedyś wrzucę info co tam u mnie. Na pewno nie ulegnę modzie blogowej, zaczynając was zasypywać zdjęciami mojego obiadu, dzielić się swoimi najnowszymi przemyśleniami powstałymi w czasie porannej wizyty w toalecie czy prosić o radę w dopasowaniu koloru koszulki do jeansów 🙂

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

Nazywam się Kamil Mieżeń. Przyszedłem na ten świat 13 grudnia 1987. Pochodzę z pięknej wioski – Rzeczyca, położonej w pobliżu miasta Świebodzin (woj. lubuskie). Moja mama Ela swoje życie zawodowe związała ze Szpitalem w Świebodzinie, gdzie pracowała w dziale kadr i logistyki. Tata Bogdan przez całe życie podejmował się różnych prac fizycznych. Mam jednego, starszego o dwa lata brata – Sebastiana. Żyliśmy na typowym dla przeciętnej polskiej rodziny poziomie ekonomicznym, czyli od wypłaty do wypłaty. Moja wioska jest otoczona polami i lasami, dzięki czemu od dziecka miałem możliwość bycia blisko natury. Dopiero niedawno – zastanawiając się nad różnicami pomiędzy dorastaniem na wiosce a w ciasnych betonowych miejskich kamienicach – zdałem sobie sprawę jaki dany był mi przywilej. W dodatku bezpośrednio za moim domem zaczynały się rozciągać pola i lasy, co zapewniło mi poczucie wielkiej swobody przestrzennej. Pamiętam siebie jako spokojne dziecko, które w większym towarzystwie było raczej ciche, a dopiero wśród najlepszych kolegów się otwierało. Pierwszą rzeczą, która mnie zainteresowała na tym świecie było rolnictwo. Mieliśmy z bratem swoje małe poletka na sadku, wyczekując zawsze nadejścia okresu żniw. Jedną z ważnych dat, które ukształtowały moje życie był 15 styczeń 1997 – zobaczyłem wtedy pierwszą w swoim życiu transmisje meczu piłkarskiego. Było to spotkanie o Superpuchar Europy pomiędzy Juventusem a Paris Saint-Germain. Od razu zakochałem się w tej pięknej dyscyplinie sportu, a moja miłość do Juventusu trwa do dzisiaj. Od tamtego momentu piłka nożna wypełniła moje życie. Po szkole graliśmy w nią non-stop z kolegami. Prenumerata tygodnika „Piłka Nożna” zaszczepiła we chęć do czytania. Pokój w plakatach. Granie na komputerze w piłkę. Głowę miałem wypełnioną statystykami, daty urodzenia piłkarzy, przebieg ich kariery itd. Zaczynałem grać w piłkę jako pomocnik. Później uświadomiłem sobie, że każda pozycja na boisku jest fajna i wymaga innych umiejętności. Jako młody nastolatek zacząłem grać w juniorach naszego wiejskiego klubu „Zryw Rzeczyca”. Wtedy wpadłem na pomysł, że pozycja bramkarza to całkiem inny świat i, że muszę na niej się sprawdzić. Spodobało mi się to od razu i przekwalifikowałem się już na stałe na bramkarza. Bronienie bramki szło mi naprawdę nieźle. Wtedy też po raz pierwszy w większej skali (całkowicie nieświadomie) wykorzystałem nasz ludzki dar – moc twórczą myśli – rozgrywając w swojej wyobraźni setki meczów, w których jako bramkarz Juventusu Turyn popisywałem się wspaniałymi interwencjami. Oczywiście rzeczywistość zawsze musi stworzyć możliwość, aby to co kreujemy w wyobraźni mogło pojawić się na planie fizycznym (Zdumiewające jest dla mnie dostrzeganie dzisiaj, z obecnego poziomu świadomości, związku i zależności między myślami a doświadczeniami życiowymi na przestrzeni całego życia). I tak o to pod koniec gimnazjum, prezes naszej wiejskiej drużyny spytał się mnie czy nie chciałbym pojechać na treningi do Zielonogórskiej szkółki piłkarskiej. Okazało się, że zwolniło się tam miejsce dla jednego bramkarza w moim roczniku, a nasz prezes znał się z kierownikiem tamtej drużyny i mu wspomniał o mnie. Oczywiście się zgodziłem, pojechałem i chyba wywarłem na tyle dobre wrażenie, że zgodzili się, abym dołączył do nich od nowego roku szkolnego. W ten sposób z małej Rzeczycy trafiłem do wojewódzkiej szkółki piłkarskiej w Zielonej Górze, która jest dobrą trampoliną dla chłopaków marzących o karierze. Otworzył się nowy etapu w życiu. Wprowadziłem się do internatu w Zielonej Górze, aby na miejscu rozpocząć naukę w Liceum oraz treningi.

DOJRZEWANIE POZA DOMEM

Trzyletni okres Liceum zleciał mi bardzo szybko, mój każdy dzień w tygodniu składał się z zajęć w szkoli i treningu. W weekendy graliśmy mecze. Z czasem zaczął mi spadać zapał do trenowania, ponieważ uświadomiłem sobie, że droga do Juventusu nie jest wcale taka prosta 🙂 Żyłem dosyć beztrosko, pod koniec Liceum nie przywiązywałem większej uwagi do wyboru przyszłej uczelni oraz do samego egzaminu maturalnego. Wahałem się między Akademią Wychowania Fizycznego a Politechniką Wrocławską (mój brat już tam studiował drugi rok). Wybrałem Politechnikę ponieważ bardzo lubiłem matematykę, a także wdrukowane we mnie systemowe postrzeganie życia nakazało mi wierzyć, że po tej uczelni czeka na mnie lepsza praca itd.

W ten sposób podobnie jak w przypadku większości studentów w naszym kraju, znalazłem się na kierunku, który mnie zupełnie nie interesuje, ale daje za to dobre „perspektywy” na życie. Rozpocząłem studia na Wydziale Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki we Wrocławiu. Pierwszy rok (studiowałem starym pięcioletnim systemem) minął mi nawet fajnie, głównie z racji tego, że było to nowe doświadczenie życiowe. Byłem zafascynowany miastem oraz imprezową stroną  życia studenckiego. W wolnym czasie sporo graliśmy z kolegami w piłkę. W wakacje pojechałem do Anglii (zbieranie owoców), żeby dorobić trochę pieniędzy na studia. Na drugim roku zaczynałem powoli się męczyć tym, że muszę się uczyć czegoś co mnie w ogóle nie fascynuje. Zacząłem dostrzegać bezsens uczenia się czegoś tylko po to aby zdać egzamin i zapomnieć. Dokończyłem drugi rok i znów wyjechałem do Anglii na „wakacje”.

WYBUDZANIE Z „MATRIXA”

Przełomowy dla mnie okazał się piąty semestr. Pewnego zimowego wieczoru ucząc się na zajęcia zaczęło do mnie naprawdę docierać jak jestem zniewolony przez schematy życiowe, które z góry są nam zarzucane przez system. Oczami wyobraźni zobaczyłem swoją najbliższą przyszłość: Odbieram na Uczelni dyplom, wszyscy znajomi mi gratulują, a ja rozpoczynam pracę w jakiejś firmie, robiąc coś czego nawet nie lubię. Dotarła do mnie wtedy iluzoryczność takiego modelu życia. Pięć lat męczenia się na Politechnice miało sprawić, że mam się poczuć się dumny i wyjątkowy, bo ktoś przed moim imieniem nada mi magiczne literki „mgr-inż”. W głębi siebie wiedziałem, że nie po to się urodziłem. Rozniecił się wtedy mój bunt do tego świata. Bolało mnie to, że ogrom ludzi podąża przez życie szlakiem z góry wyznaczonym przez innych, tylko po to aby zapewnić sobie komfortową egzystencję. W jednym momencie dyplom ukończenia studiów stał się dla mnie symbolem mojego zniewolenia. Miałem przed oczami widok siebie, który trzyma taki dyplom. Zamienił się on w kajdanki, które mi związują mi ręce. Postanowiłem więc, że już się nie pokażę więcej na Uczelni 🙂 Był to ciężki czas dla mnie, bo nie wiedziałem tak naprawdę co z sobą zrobić. Mając mnóstwo wolnego czasu zacząłem się interesować tematami, które teraz poruszam na blogu. Wcześniej kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego wszystkiego o czym piszę na swoim blogu.  Mój światopogląd nie odróżniał się od światopoglądu przeciętnego studenta. Moje wcześniejsze życie orbitowało wokół piłki, dziewczyn oraz studiów. Przełomowym momentem w moim życiu okazała się lektura książki „Rozmowy z Bogiem” Neila Donalda Walscha.

20f7765fd92ff5cdfab8ef0f363a3482To tak jakby ktoś przestawił zwrotnicę na torach mojego życia. Od tego momentu zacząłem się interesować innym wymiarem życia – duchowym. Duchowość rozumiem jako zastanawianiem się nad odpowiedziami na postawione sobie proste pytania: Kim jestem ? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Po co tu jestem? Jaka jest moja relacja z Bogiem? Każde z tych pytań otworzyło drzwi do dalszych poszukiwań. W międzyczasie zacząłem też interesować się tym co się dzieje na świecie. Najpierw nastał spory szok gdy dowiedziałem się o mechanizmach kontroli na naszej Planecie. W tamtym okresie byłem naprawdę pochłonięty czytaniem. Postanowiłem wyjechać do Anglii na kilka miesięcy. Do południa pracowałem, a resztę dnia spędzałem na czytaniu. Trawiłem po kolei różne nowe tematy. Prowadziłem swoje własne badania. Nie mogłem się nadziwić, że tyle jest rzeczy, o których ja sobie wcześniej sprawy nie zdawałem. W głębi duszy wiedziałem jednak, że ja to wszystko już wiem, tylko sobie to teraz przypominam. Odkryłem na nowo w ten sposób wiele szalenie ciekawych tematów. Reinkarnacja, obecność istot pozaziemskich, zatajone wydarzenia ze starożytności, moc bycia w teraźniejszości, moc twórcza myśli itd.

 

Następnie wróciłem do Wrocławia, starając się jakoś urządzić tam swoje życie. Zastanawiałem się jeszcze trochę nad powrotem na Uczelnie, lecz w końcu zdałem sobie na dobre sprawę z tego, że mija się to już z celem. Czułem, że muszę rozwijać się w kierunku moich zainteresowań. Po jakimś czasie zgłosiłem się jako wolontariusz do „Niezależnej Telewizji”. Przychodziłem tam w czwartki, aby pomóc przy realizacji nagrań. Dzięki temu miałem okazję poznać Janusza Zagórskiego oraz Wojtka Drewniaka. Serdecznie ich pozdrawiam 🙂 Jednocześnie musiałem coraz poważniej zastanawiać się nad swoją przyszłością, ponieważ z ekonomicznego punktu widzenia życie w Polsce zaczynało mnie coraz mocniej męczyć. Było we mnie wiele niepokoju, ponieważ nie wiedziałem co mogę robić w życiu oraz za co mogę się utrzymać. Doszła do tego jeszcze choroba mojego Taty. Tamten czas był zdecydowanie najtrudniejszym okresem w moim życiu. Teraz po latach widzę jak moje cierpienie (może to za duże słowo) było moim największym stymulantem i impulsem w rozwoju. Postanowiłem znów pojechać popracować do Anglii oraz zadecydować tam nad swoją przyszłością.

Po pewnym czasie pobytu w UK nie miałem już żadnych wątpliwości, że chcę zostać tutaj na dłużej. W chwilach wolnych od pracy cały czas rozwijałem swoje zainteresowania – szczególnie fascynowała mnie moc twórcza umysłu. Zacząłem afirmować i projektować swoje życie w wymarzonym dla siebie kierunku, gdzie będzie mi towarzyszyło poczucie stabilizacji na każdym poziomie oraz samospełnienia. W międzyczasie miałem wiele fantastycznych doświadczeń, które diametralnie ugruntowały mnie w przekonaniu o wzajemnym połączeniu energetycznym wszystkiego ze wszystkim oraz o potencjale kreowania rzeczywistości, który drzemie w nas – istotach duchowych w ludzkim ciele. Być może kiedyś opiszę niektóre z tych doświadczeń – mówiąc  w skrócie, mam na myśli m.in niesamowite przypadki synchroniczności, które przez pewien okres towarzyszyły mi z tak dużą częstotliwością, że już nie miałem żadnych wątpliwości, że rzeczywistość jest czymś o wiele bardziej szerszym i złożonym niż nam się może wydawać.

Jakiś czas po tym mój wewnętrzny głos zaczął mi podpowiadać, abym podzielił się publiczne wszystkim tym co wiem. W ten sposób narodził się pomysł z blogiem. Dosyć długo zabierałem się do wystartowania, lecz jak widać w końcu mi się to udało:) Zacząłem też na własnym przykładzie zauważać jak zmiana sposobu myślenia – patrzenia na samego siebie oraz życie, wpływa na zmianę sytuacji życiowej. Wszystko zaczęło się układać po mojej myśli. Przede wszystkim poznałem swoją dziewczynę Karolinę – moją bratnią duszę, z którą jesteśmy już razem rok czasu.

IMG_20150810_214637
My 🙂

Jest ona najwspanialszym dowodem na potęgę afirmacji 🙂 Wspiera mnie na każdym kroku oraz ma te same zainteresowania co ja 🙂 W międzyczasie przeprowadziłem się do Nottingham. Obecnie mieszkamy tam razem i krok po kroku układamy nasze wspólne życie.

 MOJA WEWNĘTRZNA TOŻSAMOŚĆ

Patrząc z perspektywy ostatnich lat, wielu moich bliskich pytało mnie: Czy żałuję tego, że przerwałem edukację na studiach? Dopiero po jakimś czasie jasno dostrzegłem dar, który skrywał się dla w mnie w tym, że zrobiłem tak a nie inaczej. Dzięki temu odkryłem kim naprawdę jestem. Być może gdybym kontynuował edukację miałbym teraz świetną (z perspektywy matriksu) pracę itd. Byłbym jednak więźniem swojej złotej klatki, ponieważ żyjąc takim prostym i wygodnym życiem, prawdopodobnie nigdy nie otrzymałbym impulsu, który skierowałby mnie na duchowe poszukiwania i otworzył na ocean nowych zainteresowań. Zapewne po dzień dzisiejszy chodziłbym jak zahipnotyzowany, ślepo wierząc w to, że urodziłem się po to aby dążyć do jak najwyższego statusu społecznego i urządzenia sobie jak najwygodniejszego życia. Dzisiaj wiem już na pewno, że miało być i jest tak jak ma być. Dzisiaj już wiem, że jestem w tym miejscu, w którym mam być i dążę tam, gdzie mam dążyć. Dzisiaj jestem już pewien tego, że świadomość jest największym moim sukcesem. Wiem też, że jako ludzie jesteśmy o wiele bardziej potężniejsi niż sobie to wyobrażamy. Wiem, że każdy z nas jest genialną świadomością, która wykracza daleko poza własne ciało oraz która ma moc zmieniania świata. Wiem też, że nie przez przypadek urodziliśmy się w tych wyjątkowych czasach. Jestem absolutnie przekonany, że za kilkadziesiąt lat podręczniki historii będą definiować obecny okres jako najważniejszy, najbardziej przełomowy punkt zwrotny w historii ludzkości na tej Planecie. Okres, który będzie uznawany za nowy początek, ponowne narodziny ludzkości – złoty renesans. Dlatego uważam, że spędzenie w tych pięknych czasach życia opartego na konsumpcji i materializmie jest niebywałym marnotrawstwem daru, którym jest po prostu możliwość bycia i uczestniczenia w tym wszystkim. Rzecz niesamowicie smutna. Dzisiaj, gdy udało mi się odkryć swoją prawdziwą wewnętrzną tożsamość, wiem, że życiu należy się wdzięczność za dar bycia na Planecie w tym czasie. Wiem też, że powinienem się życiu odwdzięczyć i dać od siebie wszystko co najlepsze, aby w jakimś stopniu wpłynąć na przemianę tego świata. Osobiście dla mnie, jedną z najbardziej wartościowych rzeczy, które mogę zrobić w swoim życiu, jest poparta działaniem szczera chęć i intencja, aby popchnąć ten świat do przodu – przyczynić się do przebudzenia globalnej świadomości. Wokół tego tematu powinny jak najczęściej orbitować moje myśli. Chciałbym kiedyś – gdy już będę starcem, usiąść wygodnie w fotelu i na wspomnienia o tych niezwykłych czasach, uśmiechnąć się do siebie samego, ze świadomością tego, że dołożyłem do tego swoją cegiełkę, zamiast bycia zapętlonym na punkcie przyziemnych, materialnych rzeczy niczym chomik w kołowrotku.

earth-eye

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *