„Wszechświat znajduje się w głębokiej harmonii. Tylko człowiek może zapomnieć języka harmonii. To nie my tworzymy harmonię; harmonia to nasza rzeczywistość. Po prostu o niej zapominasz. Zapominasz, bo jest ona czymś oczywistym. Rodzisz się w niej, jak więc możesz o niej myśleć?
Starożytna przypowieść mówi o rybie pytającej z psychologicznym zacięciem drugą rybę: „Tyle słyszałam o oceanie, ale gdzie on jest?”. A ona przecież znajduje się w oceanie! Urodziła się w nim, żyje w nim. Nigdy nie widziała oceanu jako czegoś oddzielonego od niej. Stara ryba, usłyszawszy to pytanie, odpowiedziała: „Jesteśmy w oceanie”. Ale młody niedowiarek nie dawał za wygraną: „Nie żartuj. To tylko woda, a ty nazywasz ją oceanem? Muszę porozmawiać o tym z mądrzejszymi istotami”. Ryba dowiaduje się o oceanie dopiero, gdy zostanie złapana przez rybaka, wyciągnięta z wody i rzucona na piasek. Wtedy po raz pierwszy zdaje sobie sprawę, że cały czas mieszkała w oceanie, że jest on jej życiem i że bez niego nie przetrwa.
Ale z człowiekiem jest pewien problem. Nie można wyciągnąć go z egzystencji. Ona jest nieskończona, nie ma brzegu, na którym możesz samotnie stanąć i na nią popatrzeć. Gdziekolwiek się znajdujesz, zawsze będziesz jej częścią. Wszyscy oddychamy razem. Jesteśmy częściami orkiestry. Zrozumienie tego jest wspaniałym doświadczeniem – nie nazywaj tego marzeniem, ponieważ od czasów Zygmunda Freuda to słowo źle się kojarzy. A przecież jest to jedno z piękniejszych słów; bardzo poetyckie.
Bądź w ciszy, w tej radości, po prostu bądź; dzięki niej poczujesz, że jesteś związany z innymi. Czasem wydaje ci się, że jesteś oddzielony od innych, bo myślisz o czymś zupełnie innym niż pozostali ludzie. Ale jeśli jesteście cisi, znikają między wami wszystkie mury. Dwie cisze nie mogą pozostać rozdzielone. Stają się jednością.
Wszystkie wartości w życiu – miłość, cisza, błogość, ekstaza, boskość – uzmysławiają ci wewnętrzną jedność. Nie istnieją jakieś inne rodzaje ludzi; wszyscy jesteśmy wyrazami tej samej rzeczywistości, innymi piosenkami tego samego śpiewaka, różnymi tańcami jednego tancerza, różnymi obrazami jednego malarza. Nie nazywaj tego snem, bo nie zrozumiesz, że jest to rzeczywistość. A rzeczywistość jest dużo piękniejsza niż jakikolwiek sen. Jest bardziej psychodeliczna, bardziej kolorowa, bardziej radosna, bardziej tańcząca, niż możesz sobie wyobrazić. Ale żyjemy w takiej nieświadomości…
Po pierwsze myślimy, że żyjemy oddzielne. Ale podkreślam, żaden człowiek nie jest samotną wyspą; wszyscy jesteśmy częściami ogromnego kontynentu. Różnimy się, ale to nie znaczy, że żyjemy oddzielnie. Różnorodność wzbogaca życie – cząstka nas jest w Himalajach, cząstka w gwiazdach, jeszcze inna – w różach. Jesteśmy w skrzydłach ptaka i w zieleni drzew. Jesteśmy wszędzie. Uznanie tego za rzeczywistość zmieni całe twoje podejście do życia, zmieni każdy gest, przemieni całego ciebie.
Przepełni cię miłość; zaczniesz uwielbiać życie. Moim zdaniem wtedy po raz pierwszy staniesz się religijny – nie będziesz chrześcijaninem, hinduistą, muzułmaninem, ale będzie przepełniać cię czysta religijność. Słowo religia jest piękne. Pochodzi od korzenia oznaczającego ponowne połączenie tego, co z powodu ignorancji rozdzieliło się; łączenie razem, prośba o to, abyśmy zobaczyli, że nie żyjemy oddzielnie. Wtedy nie jesteś w stanie skrzywdzić nawet drzewa. Wtedy współczucie i miłość są spontaniczne – nie wyhodowane, nie są kwestią dyscypliny. Jeśli twoja miłość wypływa z dyscypliny, jest fałszywa. Jeśli zakaz przemocy jest w tobie hodowany, jest on sztuczny. Jeśli współczucie jest w tobie wyhodowane, jest fałszywe. Ale jeśli pojawią się one spontaniczne, bez żadnego wysiłku, oznacza to, że są głęboko w tobie zakorzenione, są wspaniałe…
W imię religii popełniono w przeszłości bardzo wiele przestępstw. Nikt nie zabił tylu ludzi, co osoby religijne. Oczywiście wszystkie te religie są fałszywe i sztuczne. Prawdziwa religia musi się narodzisz bezpośrednio w ludziach, w ich świadomości. H.G Wells został zapytany, tuż po publikacji swojej książki o historii świata „Co myślisz o rozwoju cywilizacji?” Odpowiedział: „Pomysł jest dobry, ale ktoś powinien wreszcie coś zrobić, aby wprowadzić go w życie”.
Człowiek odszedł daleko od rzeczywistości. Trzeba go obudzić, aby dostrzegł prawdę, że wszyscy jesteśmy jednością. To nie jest hipoteza; ta prawda wynika z doświadczenia osób, które medytują przez wieki, wszyscy bez wyjątku, doszli do tego, że egzystencja jest jedną organiczną całością. Wiec nie myl pięknych doświadczeń ze snami. Nazwanie czegoś snem sprawia, że przestaje to być prawdziwe. Sny trzeba urzeczywistniać, a nie rzeczywistość zmieniać w sen. [….]
Kiedy w umyśle nie ma myśli to jest medytacja. Umysł pozbawiony jest myśli w dwóch sytuacjach – w głębokim śnie lub podczas medytacji. Jeśli jesteś świadomy i myśli znikają, to jest to medytacja. Więc wypróbuj to! To wymaga czasu i niczego nie da się przewidzieć, ale spróbuj. Otworzy się wtedy nowy wymiar. Zdasz sobie sprawę z istnienia innego świata, świata równoczesnego, świata tu i teraz, świata pozbawionego umysłu, świata rzeczywistego. Medytacja to pozostawanie w stanie odprężenia, jakbyś był w głębokim śnie, z jednoczesnym byciem świadomym. Zachowaj świadomość – pozwól myślom zniknąć, ale niech świadomość będzie zachowana. To nie jest trudne; po prostu nigdy tego nie próbowałeś. Tak samo jak w przypadku pływania: dopóki nie spróbujesz, wydaje się ono trudne. Ale kiedy spróbujesz tego, stanie się to łatwe; jest bowiem czymś naturalnym.
Kiedy siedzisz w ciszy, kiedy zagłębiasz się w umysł, on po prostu znika. Myśli pozostają, są one związane z egzystencją, ale umysłu nie ma. Kiedy umysł odejdzie, możliwy staje się drugi rodzaj percepcji: dostrzegasz że myśli nie należą do ciebie. Oczywiście przychodzą i czasem zostają w tobie na dłużej, a potem odchodzą. Możesz być dla nich miejscem odpoczynku, ale one nie powstają w tobie. Czy zauważyłeś kiedykolwiek, że żadna myśl nie rodzi się w tobie. Żadna nie przechodzi przez twoją istotę; one zawsze pochodzą z zewnątrz. To piorunujące odkrycie! One nie należą do ciebie – pozbawione korzeni, bez domu, krążą.
Stan nie-umysłu nie pojawia się, kiedy powstrzymujesz myśli. Pojawia się wtedy, kiedy myśli nie ma. Każdy twój wysiłek zmierzający do zatrzymania myśli, wywoła niepokój, konflikt, rozdarcie. Ale gdy uda ci się naprawdę doświadczyć przerwy w myśleniu, to w tych przerwach po raz pierwszy poczujesz czym jest nie-umysł. Będziesz miał przedsmak nie-umysłu. W tych krótkich przerwach pokaże się czyste niebo i słońce. Świat wypełni się tajemniczością, ponieważ odrzucone zostaną wszystkie bariery; z twoich oczu spadnie zasłona. Będziesz widział czysto, będziesz widział głęboko. Cała egzystencja stanie się dla ciebie przeźroczysta.
Kiedy pojawią się dłuższe odstępy, zdobędziesz nowy rodzaj przejrzystości. Będziesz widział nie tylko świat zewnętrzny ale także świat wewnętrzny. Pierwsze przerwy dadzą ci wgląd w ten świat. Drzewa wydadzą się bardziej zielone niż teraz, otoczy cię bezkresna muzyka, muzyka sfer. Nagle poczujesz boskość – nieopisaną, tajemniczą. Będzie cię muskać, ale nie da się pochwycić. Znajdzie się ona w twoim zasięgu i jednocześnie poza nim. Kiedy odstępy staną się większe, to samo poczujesz w swym wnętrzu. Bóg nie będzie już tylko na zewnątrz; będziesz zaskoczony, bo nagle pojawi się w tobie. Nie będzie go w tym, co obserwowane, będzie on w obserwatorze: wewnątrz i na zewnątrz. […]
W ludzkiej naturze leży przyglądanie się temu, co na zewnątrz. Patrzymy na wszystkich, tylko nie na samych siebie, toteż znamy innych lepiej niż siebie. O sobie nic nie wiemy. Nie przyglądamy się funkcjonowaniu naszego własnego umysłu, nie obserwujemy swojego wnętrza. Potrzebny jest zwrot o sto osiemdziesiąt stopni – i na tym właśnie polega medytacja. Trzeba zamknąć oczy i obserwować. Na początku będzie tylko ciemność. Wielu ludzi się przestraszy i ucieknie z powrotem na zewnątrz, gdzie jest jaśniej.
Tak, na zewnątrz jest jasno, ale to światło cię nie oświeci, w niczym nie pomoże. Potrzebujesz swojego wewnętrznego światła, którego źródło leży w głębi ciebie, które nie zgaśnie nawet po swojej śmierci; potrzebujesz wiecznego światła. I masz je w sobie. Urodziłeś się z nim i w nim, ale wciąż stoisz do niego tyłem, nie patrzysz w nie. Przez wiele stuleci, przez wiele wcieleń, patrzyłeś jedynie na zewnątrz. Stało się to nawykiem, stało się odruchem. Nawet śpiąc, patrzysz jedynie na wyobrażenia senne – odbicia tego, co zewnętrzne. Gdy zamkniesz oczy, zaczynasz marzyć lub myśleć; oznacza to, że znów interesujesz się innymi. Stało się to tak sztywnym nawykiem, że nie ma nawet małych przerw. Nie ma żadnego okienka, przez które, zajrzawszy do wewnątrz, mógłbyś dostrzec choćby przebłysk tego, kim jesteś ty.
Na początku jest to zawsze trudna walka, wymaga mozołu. Niełatwa, ale nie niemożliwa. Jeśli podjąłeś decyzję, naprawdę chcesz rozpocząć podróż do swojego wnętrza, to wcześniej czy później ona nastąpi. Trzeba trochę pozmagać się z tą ciemnością, przekopać się nieco w głąb. Wkrótce miniesz ciemność i wkroczysz do krainy światła. I to będzie prawdziwe światło. Prawdziwsze niż słoneczne czy księżycowe, gdy one są albo ich nie ma. Zresztą nawet słońce pewnego dnia zginie. Kiedyś zamieni się w czarną dziurę; zginie i nie wyśle już ani jednego promienia. Chociaż istnieje bardzo długo, nie jest przecież wieczne. Jedynie światło wewnętrzne jest wieczne, nie ma początku ani końca. ”
Osho – „Kreatywność”, „Świadomość”
Droga zycia, która jest liczbą 33